poniedziałek, 25 stycznia 2010

bodźce, bodźce, BODŹCE!

zob. też: mentalny detoks


孔子, czyli *Konfucjusz, Chiny 2010, biograficzny, reż. Hu Mei

Nie widziałem ich tak znowu wiele (ale lubię z kolei, kiedy robią na mnie wrażenie), lecz zwiastun tego filmu długo nie mógł wyjść mi z głowy. Był miłą odmianą w czasach, gdy nawet filmy biograficzne (Invictus o N. Mandeli i Creation o K. Darwinie) reklamuje się wypakowanymi akcją i emocjami zwiastunami o teledyskowym montażu, a ja osobiście czuję się przestymulowany dzisiejszymi czasami. Chińska specyfika czy po prostu nie da się zrobić wartkiego filmu o mistrzu Kong?

Zwróć któregoś razu uwagę na sposób w jaki pokazuje nam się cokolwiek w telewizji. Spójrz na ekran odbiornika kątem oka, tak, by nie rejestrować znaczenia tego co się dzieje a jedynie to, jak zmienia się obraz. Zaobserwuj nieustanne zmiany ujęć, błyskawiczne przejścia pomiędzy kadrami i szybką pracę kamer. Do granic możliwości posunięto to w niegdysiejszej telewizji muzycznej, gdzie wymóg wizualnej atrakcyjności spełnia się nawet poprzez nieustanne zmienianie kąta (dla samego zmieniania kąta) pod jakim kamera rejestruje obraz. Twoje oko nie ma szans by odpocząć choćby przez chwilę (a Twoje pola wzrokowe mają nad czym pracować przez cały czas). Statystyki pokazują, że przeciętne ujęcie w telewizji trwa dziś 3,5 sekundy.

Tak wyglądały wiadomości telewizyjne kiedyś. Fakt, że dziś byłyby porażająco nudne, co oznacza, że stymulowałyby niedostatecznie w obliczu ilości bodźców, które otrzymujemy na co dzień. Nie wytrzymałyby konkurencji i dlatego stacje telewizyjne i wytwórnie filmowe prześcigają się w wynajdywaniu nowych zaskakujących (lub po prostu sprawdzonych) sposobów, by naszą uwagę pozyskiwać. Nasze mózgi powstały po to, by przetwarzać informacje z otoczenia - lubią i chcą to robić, do pewnych granic - a telewizja (i inne media) są po to, by im to umożliwiać.

* * *




Podtytuł filmu doskonale oddaje istotę tego, po co chodzimy do kina. Kiss-kiss, bang-bang (powstało nawet kilka filmów o tym tytule). Sfera związków intymnych pomiędzy ludźmi i sfera rywalizacji o pozycję społeczną to jedne z naszych najważniejszych zadań. Nasze mózgi ewoluowały w środowisku, w którym zmuszone były się tym zajmować (jesteśmy potomkami tych hominidów, które robiły to na tyle skutecznie, że udało się im w tych zawiłościach odnaleźć) - analizowanie tych dwóch obszarów życia to jedne z ich podstawowych zadań. Lubią i chcą to robić.
Inny ich zwyczaj to poszukiwanie bodźców wywołujących emocje informujące nas o zagrożeniu. Rezultat jest taki, że przeważają złe wiadomości (badania na temat zawartości programów informacyjnych):



grafika:
plakat filmowy za filmweb.pl
kadr z teledysku Wolność słowa - Püdelsi

środa, 20 stycznia 2010

byliśmy gatunkiem zagrożonym wyginięciem

z badań nad trzecim szympansem:

Dowolna populacja szympansów jest bardziej zróżnicowana genetycznie niż cała ludzkość - choć wydajemy się sobie tak bardzo różni, jesteśmy do siebie bardziej podobni, niż sobie wyobrażasz. Dlaczego? Może dziś odpowiadamy za Szóste Wymieranie, największe w dziejach Ziemi i wraz z hodowanymi przez nas zwierzętami stanowimy większość biomasy tej pięknej planety, ale kiedyś to naszym przodkom groziło wyginięcie. To, że dzisiaj czynimy sobie Ziemię zanieczyszczoną to właściwie cud i wiele nie brakowało, byśmy podzielili los milionów innych gatunków, które wyginęły.

Zawzięcie dobijamy do siódmego miliarda a co trzy sekundy na świecie rodzi się dziecko ale kiedyś nie było tak różowo. Ledwie 1,2 miliona lat temu, kiedy nasi przodkowie (wtedy jeszcze należący do gatunku Homo erectus) po raz pierwszy wychodzili z Afryki, było nas na świecie tylko 18 500 (moje rodzinne miasteczko ma mniej więcej taką populację, trudno ukryć tam cokolwiek), wynika z badań genetycznych. Naukowcy pracujący nad odnawianiem populacji zagrożonych wyginięciem prymatów - m.in. szympansów i goryli, odpowiednio 22 i 25 tysięcy osobników na wolności - obawiają się, że jest ich zbyt mało, by być spokojnym o przetrwanie ich gatunków. W rywalizacji o przestrzeń życiową (oj, bo zabrnę w nieuchronne porównanie z działalnością nazistów) nie mają szans z dumną Koroną Stworzenia.

 Kolejne wąskie gardło, przez które nasi przodkowie musieli przejść, miało miejsce 70 000 lat temu i było skutkiem niewyobrażalnie potężnej erupcji superwulkanu Toba - przypuszczalnie miała ona moc 1 gigatony TNT (50 000 x Fat Man zrzucony na Nagasaki). Nie tylko my mieliśmy wtedy kłopoty, jako, że cały ziemski ekosystem został zdewastowany kiedy w skutek odcięcia dopływu światła słonecznego przez pyły wyrzucone w czasie wybuchu nastąpiła niesławna nuklearna zima. Przypuszcza się, że afrykańska populacja, wtedy już Homo sapiens, została ograniczona do 15 000 osobników (według niektórych - 5-10 tysięcy). Zagładę wraz z nami przetrwali Neandertalczycy, Hobbici z wyspy Flores i indyjska populacja Homo erectus, reszta gatunku H. erectus prawdopodobnie nie miała tyle szczęścia.

Jesteśmy potomkami tej populacji małego miasteczka. Dzieli nas od nich ledwie kilka tysięcy pokoleń w czasie których zdołaliśmy uzurpować sobie wyłączne prawo własności *trzeciej planety od Słońca. Nasz ostatni wspólny przodek w linii żeńskiej (Mitochondrialna Ewa) żył mniej więcej 140 000 lat temu zaś ostatni wspólny dla wszystkich żyjących na Ziemi ludzi przodek linii męskiej, Y-chormosomalny Adam, żył ok. 60-70 tysięcy lat temu, co zbiega się z kataklizmem spowodowanym przez erupcję Toba i naszego wyjścia z Afryki. Ziemię zamieszkiwało wtedy kilka inteligentnych gatunków hominidów, do czasów współczesnych najprawdopodobniej* dotrwaliśmy tylko my. Możliwe, że dlatego, że polubliśmy frutti di mare (podczas, gdy podstawowym źródłem białka w diecie naszych kuzynów były coraz rzadsze wielkie ssaki) , rozważa sie też (mało prawdopodobny) powolny ale systematyczny holokaust innych gatunków (jadaliśmy ich dzieci i robiliśmy sobie z nich ozdoby). Być może mieliśmy po prostu szczęście a Neandertalczycy nie podnieśli się po podobnym ewolucyjnym wąskim gardle.


* odrażający człowiek śniegu, Sasquatch, Wielka Stopa, orang-pendek i inne małpoludy widywane w różnych częściach świata miałyby być jakoby ostatnimi przedstawicielami innych gatunków człowiekowatych


grafika: Banksy, zdjęcie CC-BY-NC-NDatomicShed